AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI

Jak tłumaczyć filmy i seriale?

W dobie rozrastającego się świata hollywoodzkich blockbusterów i rosnącej popularności serwisów streamingowych, tłumaczenia audiowizualne, choć stosunkowo nowe, rozwijają się w niezwykle dynamicznym tempie. Widzowie ze wszystkich zakątków globu pragną być na bieżąco z najświeższymi produkcjami i z niecierpliwością wyczekują nadchodzących premier.

Jednak bariera językowa wciąż stanowi dość poważne utrudnienie w tej kwestii, w wyniku czego miliony ludzi muszą polegać na pracy tłumaczy, którzy ostatnie lata spędzili na zgłębianiu sztuki tłumaczenia filmów i seriali, aby dostarczyć odbiorcom jak najszerszą gamę pozytywnych wrażeń.

Na skutek faktu, że tłumaczenia filmowe są powszechnie uważane za jedną z najprostszych form przekładu, w internecie można napotkać wiele osób krytykujących zawarte w nich rzekome błędy i niedociągnięcia, do których zaliczają skrajnie uproszczone dialogi, pomijane kwestie, nieidentyczne w porównaniu z oryginałem znaczenie, czy polskie akcenty. Nie zdają sobie one jednak sprawy z tego, że to, co dla nich wygląda na potknięcie lub oznakę lenistwa, w rzeczywistości często bywa świadomym i planowanym zabiegiem stylistycznym, którego celem jest uczynienie dzieła bardziej przystępnym dla przeciętnego odbiorcy.

Na czym polega taka praca?

Na tłumaczenia audiowizualne składa się o wiele więcej pracy, niż można by przypuszczać na pierwszy rzut oka, a sprostanie stojącym za nim wyzwaniom zarówno merytorycznym, jak i technicznym musi nieraz wiązać się ze – zdawałoby się – szkodą dla oryginalnej treści. Dopiero po głębszej analizie można dostrzec, że to właśnie dzięki temu czytelny odbiór rozgrywających się na ekranie wydarzeń jest w ogóle możliwy. W naszej pracy nie tłumaczymy poszczególnych słów, ale zajmujemy się przekazywaniem sensu, emocji, ukrytych i domyślnych znaczeń. Żeby dobrze wykonać tłumaczenie, nie wystarczy znajomość kilku języków. Dobry przekład to taki, którego odbiorca odczuwa takie same emocje jak odbiorca oryginału. Śmieje się, płacze, odczuwa niepokój w podobnych momentach, w jakich odczuwa je odbiorca oryginalnego filmu. A dodatkowo jest w stanie wyłapywać tzw. „smaczki” – odniesienia do znanych osób, filmów, wydarzeń czy kultury, a także żarty. I to jest największe wyzwanie w naszej pracy.

Jak przekazać coś, co na początku wydaje się „nieprzekazywalne”?

Balans pomiędzy wiernością oryginałowi a dostosowaniem dzieła do oczekiwań widzów to właśnie cel naszej pracy. Robimy research i burzę mózgów, analizujemy, udzielamy sobie nawzajem porad, wymyślamy na nowo żarty i gry słowne (które muszą pasować do tego, co widzimy na ekranie, więc mamy tu mniejszą swobodę niż tłumacze literatury, którzy mogą stworzyć dowcip od zera!).

Czy wiecie, że „Shrek” w innych krajach (nawet w swojej oryginalnej wersji językowej) nie jest tak kultowy jak w Polsce? A u nas cytaty z tego filmu weszły na stałe do języka potocznego. Dlaczego tak się stało? Wszystko dzięki brawurowemu przekładowi. Polskojęzyczną wersję tej znanej animacji tłumacz nasycił elementami znanymi polskim widzom. Zamiast odniesień do kultury amerykańskiej znajdujemy w nim wiele elementów prosto z naszych polskich realiów. W rezultacie „Shrek” do dziś bawi Polaków, bez względu na wiek. Chyba każdy tłumacz marzy o tym, żeby jego tłumaczenie okazało się aż tak dobre i równie rozpoznawalne. Oczywiście nie zawsze te same rozwiązania sprawdzą się w każdym przypadku. Odniesienia do polskiej rzeczywistości nie będą pasować do filmu mocno zakorzenionego w kulturze amerykańskiej czy np. japońskiej, a przy podkręcaniu żartów słownych łatwo przesadzić.

Co z popularnymi rankingami typu „najgorsze tłumaczenia filmów”?

Na pytanie o wpadki w tłumaczeniach filmów większość osób pewnie wskaże niefortunne przekłady tytułów, ale to akurat zazwyczaj decyzja dystrybutora, nie tłumacza. Do najczęstszych błędów, z którymi można się spotkać na sali kinowej, należą dosłowne tłumaczenia wyrażeń idiomatycznych („kopnąć w wiadro” zamiast „kopnąć w kalendarz”), pomyłki wynikające z nieznajomości danej kultury czy realiów, a także nieudane próby ulepszenia oryginalnego dzieła poprzez przesadnie „dowcipne” tłumaczenie.

Każdy pracujący nad materiałem audiowizualnym tłumacz powinien mieć dostęp do praktycznej listy dialogowej; prawda jest jednak taka, że nie zawsze można liczyć na jej otrzymanie. W takich sytuacjach, kiedy polega się wyłącznie na słuchu, pojawia się szerokie pole do wkradnięcia się błędów, które trudno wychwycić na późniejszym etapie, i niekoniecznie wynikają one z nieznajomości języka. Nawet w języku polskim zdarza nam się czegoś nie dosłyszeć, nie zrozumieć lub po prostu nie załapać intencji mówiącego. W momencie, gdy taka sytuacja przytrafia się w języku, który nie jest językiem ojczystym tłumacza i nie ma on możliwości poproszenia o powtórzenie danej kwestii, musi polegać on na swoim przeczuciu, niestety nie zawsze poprawnym.

Komfort oglądania, a szybkość czytania

Dużym wyzwaniem przy opracowywaniu napisów filmowych są ograniczenia czasu i miejsca. Na pewno każdy zna chociaż jedną scenę w filmie, w której postaci kłócą się, kilka osób mówi jednocześnie itp. Wtedy mamy problem, ponieważ napisy mają określoną dopuszczalną długość, która zmieści się na ekranie. Napisy muszą być krótsze niż wypowiedzi bohaterów filmu, żeby widz zdążył je przeczytać, a jednocześnie mógł skupić się przede wszystkim na tym, co widać na ekranie. Po latach prób i błędów zostało ogólnie przyjęte, że w przypadku języków europejskich, na jedną sekundę trwania filmu, na ekranie powinno pojawiać się około 15-20 znaków, a optymalna ich liczba w linijce tekstu wynosi 36-38. Nietrudno dostrzec, że jest to stosunkowo niewiele, szczególnie w kontekście szybkiej wymiany zdań, wartkiej akcji i gorących dyskusji aktorów. To właśnie w wyniku tych wymogów następuje najbardziej krytykowany przez internautów zabieg – nieprzekazywanie wszystkiego, co zostało faktycznie powiedziane. Jednak zrobienie tego równałoby się z brakiem możliwości zapewnienia widzowi komfortu oglądania i ze zmuszeniem go do czytania ogromnych ilości tekstu w skrajnie szybkim tempie. Koniecznością jest, by tłumacze ucinali elementy dialogu, które nie są kluczowe dla fabuły, oraz upraszczali całą resztę do granic możliwości, żeby tłumaczenie było przystępne, mieściło się w ściśle określonych ramach czasowych i nie odwracało uwagi od akcji filmu.   

Nie tylko słowa

Istotne są także emocje aktorów, gestykulacja, relacje bohaterów i sytuacja, w której się oni znajdują oraz generalny wydźwięk danej sceny. Innego słownictwa należy używać przy wypowiedziach szanowanego naukowca, a innego w przypadku pyskatego nastolatka; innego w momencie radości, a innego w chwili wściekłości; innego, gdy bohaterowie bawią się na zakrapianej imprezie, a innego, gdy znajdują się w sytuacji zagrażającej życiu. Tłumacz musi brać pod uwagę także slang, powiedzenia, metafory, dwuznaczności oraz kontekst całego filmu, by nie pominąć żadnego istotnego dla fabuły szczegółu, który okazałby się kluczowy w decydującym momencie.

Mimo licznych wyzwań związanych z tłumaczeniem materiałów audiowizualnych niezmiennie uwielbiamy swoją pracę i z niecierpliwością czekamy na kolejne atrakcje, które nam przyniesie! Cieszymy się, że możemy kolejny rok pracować przy tłumaczeniach filmów dla festiwalu Dwa Brzegi!

Zespół Biura Tłumaczeń Diuna!
Wieloletni partner festiwalu Dwa Brzegi
www.diuna.biz

« »
© Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi Kazimierz Dolny Janowiec nad Wisłą
Projekt i realizacja: Tomasz Żewłakow